Podniosłam chłopaka i z trudnością zaniosłam go do domu. Położyłam go na kanapie w salonie. Jego twarz była zakrwawiona .
- Co Ci się stało? - zapytałam zdezorientowana
- Zaatakował mnie jakiś chłopak od Stephie i jego koledzy - z ledwością mówił Jorge
- A co z Twoim brzuchem? - dopytywałam
- Jeden z tych ludzi przejechał mi nożem po brzuchu - powiedział trzymając się rany
- Zdejmij koszulkę - odrzekłam - Po to bym mogła Ci opatrzyć ranę - dodałam, ponieważ widziałam twarz Blanco
- Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie znajomości - odrzekł i lekko się uśmiechnął
- To nie jest chyba najlepszy moment na żarty, tu chodzi o Twoje zdrowie. Idę po apteczkę - rzekłam i skierowałam się w stronę łazienki. Ręce mi się
trzęsły. Gdy weszłam do toalety spojrzałam na lustro i zobaczyłam, że moja sukienka jest cała we krwi chłopaka. W końcu znalazłam szukaną rzecz i
wróciłam do chłopaka.
- Widzę, że przeszkodziłem Ci w planach - powiedział a ja znowu spojrzałam na sukienkę
- Przymierzałam prezent od ojca - wydukałam
- Bardzo Cię przepraszam, za to że ją zniszczyłem. Kupię Ci nową, taką samą - odrzekł
- Teraz mamy ważniejszą sprawę - powiedziałam - Zdejmij tą koszulkę muszę Cię opatrzyć - dodałam
- Pomożesz mi, ponieważ nie mam siły - powiedział lekko wzdychając z bólu
- Dobrze wstań - rzekłam. Serce zaczęło mi mocniej walić. Próbowałam się uspokoić, żeby tego nie zauważył. Gdy już wstał powoli i delikatnie
zdjęłam jego koszulkę. Nie sądziłam, że jest aż tak dobrze umięśniony. Serce zaczęło mi znowu mocniej bić, ale wiedziałam, że muszę opatrzyć mu
tą ranę. Nie była aż taka głęboka, ale nadal leciała z niej krew. Postanowiłam oczyścić ranę. Ręce strasznie mi się trzęsły, ale jakoś dawałam radę.
Starałam się nie patrzeć w oczy chłopaka. W końcu skończyłam.
- Na pewno nie chcesz jechać do szpitala, ja nie wiem czy dobrze to zrobiłam - rzekłam
- Nie nie chcę nigdzie jechać. Poza tym świetnie dałaś sobie radę - powiedział Jorge uśmiechając się do mnie.
- Idę po rzeczy byś mógł się umyć - powiedziałam i chciałam już iść, ale Jorge przyciągnął mnie do siebie. Ręką dotknęłam jego klatki piersiowej.
Spojrzałam w jego duże oczy.
- Bardzo Ci dziękuję za opiekę, jesteś bardzo miła i dobra - odpowiedział i zaczął się do mnie przybliżać. Wzięłam głęboki wdech, on patrzył
prosto w moje oczy. Serce zaczęło walić jak oszalałe. Nasze usta w końcu się spotkały. Czułam jego ciepłe ciało. Czułam motylki w brzuchu.
Chciałabym by ta chwila trwała wiecznie. Ten pocałunek był delikatny a zarazem namiętny. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam
się nieśmiale. Widziałam, że chłopak jest trochę zakłopotany.
- Przyniosę Ci rzeczy - powiedziałam i wstałam. Następnie się odwróciłam i poszłam szybko do pokoju ojca. Było mi bardzo gorąco. Szukałam
rzeczy, które będą pasowały na chłopaka. W końcu znalazłam i wzięłam również ręcznik. Poszłam do Jorge ale on już spał. Położyłam ubrania
na krześle obok, a jego przykryłam kocem. Wyglądał tak słodko, mimo że ni dawno został pobity. Nie mogłam uwierzyć w to, że Jorge Blanco mnie
pocałował. Mnie zwykłą dziewczynę. Poszłam do swojego pokoju. Zdjęłam sukienkę i założyłam koszulkę. Lucia robiła mi porządek w szafie i nie
mogłam teraz nic znaleźć. Byłam taka zmęczona, że nic mi się nie chciało. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
K.E.M
_________________________________________________________________________
Macie w końcu ten rozdział. Byłby dłuższy, ale nie było 15 komentarzy, szkoda ;/ Kolejny już wkrótce. PROSIMY O OBSERWOWANIE, DAWANIE +1, I KOMENTOWANIE.
NOWY ROZDZIAŁ= 17 KOMENTARZY
niedziela, 20 października 2013
sobota, 5 października 2013
ROZDZIAŁ VI CZĘŚĆ II
Zaczęłam przybliżać się do chłopaka, aby sprawdzić co mu się stało. Nagle młodzieniec wybuchnął śmiechem.
- Żartowałem - powiedział
- To nie było śmieszne - rzekłam, podniosłam się i odeszłam. Jednak chłopak chwycił mnie za nadgarstek. Automatycznie się obróciłam w jego stronę i popatrzyłam w jego oczy.
- Przepraszam, nie chciałem Cię rozzłościć. Nie sądziłem, że aż tak się przejmiesz - wyznał
- Myślałam, że na prawdę coś Ci się stało - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- A jeżeli Ci to dam to nie będziesz już zła? - rzekł Jorge i wyciągnął ze swojej kieszeni bransoletkę i pomachał mi nią przed oczyma.
- To prezent od mojej babci - krzyknęłam i przytuliłam chłopaka. Po chwili oprzytomniałam i odsunęłam się od chłopaka. Czułam, że robię się cała czerwona.
- Bardzo dziękuję - odrzekłam zawstydzona
- Nie masz za co dziękować, zgubiłaś ją a ja ją odnalazłem. Ważne byś była szczęśliwa - rzekł uśmiechając się do mnie.
- Wiesz, co jeszcze raz Ci dziękuję, ale muszę już iść do domu. Robi się późno - odpowiedziałam.
- Lepiej Cię odprowadzę, jest już ciemno - dodał Jorge
- Nie musisz. Sama sobie świetnie poradzę - mówiłam
- Wolałbym Cię sam odprowadzić - nalegał coraz bardziej
- Dobrze, widzę, że nie odpuścisz. Chodźmy już jak mamy iść - wiedziałam, że przez to dowie się gdzie mieszkam, nie chciałam tego.
- To prowadź - powiedział chłopak i zaczęliśmy iść. Po drodze trochę rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było nawet fajnie.
- Chodźmy troszkę szybciej robi się coraz ciemniej a ja nie chcę by ktokolwiek nas zaczepił czy coś - rzekłam i zapięłam swoją granatową bluzę.
- Ze mną nic Ci nie grozi. Nie musisz się bać. - powiedział i przybliżył się do mnie, równocześnie ocierając się o moją rękę. Nie chciałam się odsunąć, żeby chłopak źle tego nie zrozumiał. Nagle zadzwonił telefon.
- Ooo zatrzymałaś ten telefon - rzekł
- Przepraszam, ale to mój tata. Muszę odebrać - wydukałam i szybko odebrałam komórkę. Zaczęłam mówić po Polsku, by Jorge nic nie zrozumiał.
- Halo tato co się stało?- zapytałam
- Czemu mówisz po polsku? Znudził Ci się hiszpański? - zapytał ojciec
- Nie po prostu chciałam porozmawiać w ojczystym języku - odpowiedziałam - a po co dzwonisz tato? -dodałam
- Powinnaś już być dawno w domu. Martwię się o Ciebie. Gdzie jesteś? - powiedział trochę wyższym tonem niż wcześniej.
- Idę już. Nie denerwuj się - powiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na Jorge i zauważyłam jego zdziwioną minę.
- O co chodzi? - rzekłam, ale już po hiszpańsku.
- Co to jest za język? - spytał zdezorientowany
- To był polski. Ja jestem z Polski, ale teraz mieszkam tutaj do czasu połowy wakacji - oznajmiłam
- Aha, myślałem, że jesteś już tutaj od dawna - odrzekł - Jak tam jest?
- No ogólnie może być. Latem jest gorąco, ale zimą pada śnieg i jest strasznie zimno.
- Może kiedyś wpadnę. Oprowadzisz mnie wtedy? - zapytał chłopak
- Może - powiedziałam. Nasze ręce znowu ocierały się o siebie więc tym razem lekko się odsunęłam. Po chwilce byliśmy już koło mojego domu.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, dobranoc - wydukałam
- Nie ma za co - rzekł po czym pocałował mnie w policzek i odszedł w ciemną stronę parku. Poszłam do domu a za nimi stał mój tata. Widziałam, że był z lekka zdenerwowany.
- Gdzie ty tak długo byłaś? - spytał
- Zwiedzałam - odpowiedziałam - idę do swojego pokoju. Jestem troszkę zmęczona - dodałam. Usłyszałam, że tata coś tam jeszcze mówił, ale już go nie słuchałam. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku myśląc o dzisiejszym dniu. Rozmyślałam o Jorge i Ruggero i reszcie, których spotkałam.
Dwa tygodnie później
Przez ostatnie czternaście dni nie działo się nic ciekawego. Nie spotkałam już żadnego z członków obsady serialu. Od tygodnia jestem sama w domu, ponieważ tata razem z Vanessą wyjechali w podróż przedślubną. Co drugi dzień przychodziła Lucia - gospodyni domu mojego ojca, po to by ogarnąć dom, kwiaty i inne. Mogłabym sama się tym zająć, ale tata nie chciał bym była samotna przez ten czas. Nie chciałam by to z mojego powodu odkładali wyjazd, na który tak bardzo czekali. Nagle ktoś zapukał do drzwi, pewnie to Lucia. Poszłam otworzyć i się nie myliłam. Wpuściłam kobietę do środka, przywitałam się z nią. Następnie każda z nas udała się w swoją stronę. Ja do pokoju a ona do kuchni. Muszę w końcu się ubrać. Cały dzień byłam w piżamie. Wiem, że już wieczór, no ale cóż. Dziś mam imieniny. Dostałam masę życzeń na fejsie. Tata z Van przysłali mi błękitną sukienkę. To jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam. Nie była ani za długa, ani za krótka. Miała śliczny krój. Była bez ramiączek i nie miała żadnych dodatków. Po chwili zaczęła wołać mnie Lucia.Pędem pobiegłam na dół do kuchni.
- Ja już wychodzę, jedzenie masz w mikrofali. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Do pojutrze - powiedziała
- Bardzo Ci dziękuję. Nie przychodź proszę za dwa dni. Pokażę Ci, że sam sobie radę sama - odezwałam się
- No dobrze, już prosisz mnie o to od pewnego czasu. Spełnię Twoją prośbę w końcu dziś Twoje imieniny. Przyjdę za cztery dni - odrzekła Lucia i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Następnie wyszła. Zauważyłam, że na dworze jest już dość ciemno. Poszłam do kuchni zjeść przygotowany przez Lucię obiad. Po wyłączeniu mikrofali zaczęłam jeść. Po posiłku udałam się do pokoju i zaczęłam mierzyć sukienkę. Gdy już ją ubrałam usłyszałam czyjeś krzyki przed moim domem. Ktoś się bił, a raczej kogoś bito. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Wybiegłam na dół, otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć o pomoc i po policję. I tak pewnie nikt by nie zareagował. Po chwili trzech mężczyzn uciekło zostawiając jakiegoś chłopaka na ziemi. Postanowiłam do niego podejść. Uklękłam by sprawdzić kto to i jak się czuje poszkodowana osoba. Chłopak trzymał się za brzuch. Okazało się, że osobą, którą spotkało to nieszczęście był Jorge Blanco.
__________________________________________________________________
To druga część opowiadania. Dziękujemy, że jesteście z nami. Dziękujemy za komentarze. Mamy nadzieję, że się wam podobało. Dodawajcie komentarze, obserwujcie i w ogóle bądźcie z nami.
NOWY ROZDZIAŁ = 15 KOMENTARZY (Tylko każdy osobno, bo wiecie my się dowiemy)
POZDRAWIAMY ~ K.E.N
- Żartowałem - powiedział
- To nie było śmieszne - rzekłam, podniosłam się i odeszłam. Jednak chłopak chwycił mnie za nadgarstek. Automatycznie się obróciłam w jego stronę i popatrzyłam w jego oczy.
- Przepraszam, nie chciałem Cię rozzłościć. Nie sądziłem, że aż tak się przejmiesz - wyznał
- Myślałam, że na prawdę coś Ci się stało - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- A jeżeli Ci to dam to nie będziesz już zła? - rzekł Jorge i wyciągnął ze swojej kieszeni bransoletkę i pomachał mi nią przed oczyma.
- To prezent od mojej babci - krzyknęłam i przytuliłam chłopaka. Po chwili oprzytomniałam i odsunęłam się od chłopaka. Czułam, że robię się cała czerwona.
- Bardzo dziękuję - odrzekłam zawstydzona
- Nie masz za co dziękować, zgubiłaś ją a ja ją odnalazłem. Ważne byś była szczęśliwa - rzekł uśmiechając się do mnie.
- Wiesz, co jeszcze raz Ci dziękuję, ale muszę już iść do domu. Robi się późno - odpowiedziałam.
- Lepiej Cię odprowadzę, jest już ciemno - dodał Jorge
- Nie musisz. Sama sobie świetnie poradzę - mówiłam
- Wolałbym Cię sam odprowadzić - nalegał coraz bardziej
- Dobrze, widzę, że nie odpuścisz. Chodźmy już jak mamy iść - wiedziałam, że przez to dowie się gdzie mieszkam, nie chciałam tego.
- To prowadź - powiedział chłopak i zaczęliśmy iść. Po drodze trochę rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było nawet fajnie.
- Chodźmy troszkę szybciej robi się coraz ciemniej a ja nie chcę by ktokolwiek nas zaczepił czy coś - rzekłam i zapięłam swoją granatową bluzę.
- Ze mną nic Ci nie grozi. Nie musisz się bać. - powiedział i przybliżył się do mnie, równocześnie ocierając się o moją rękę. Nie chciałam się odsunąć, żeby chłopak źle tego nie zrozumiał. Nagle zadzwonił telefon.
- Ooo zatrzymałaś ten telefon - rzekł
- Przepraszam, ale to mój tata. Muszę odebrać - wydukałam i szybko odebrałam komórkę. Zaczęłam mówić po Polsku, by Jorge nic nie zrozumiał.
- Halo tato co się stało?- zapytałam
- Czemu mówisz po polsku? Znudził Ci się hiszpański? - zapytał ojciec
- Nie po prostu chciałam porozmawiać w ojczystym języku - odpowiedziałam - a po co dzwonisz tato? -dodałam
- Powinnaś już być dawno w domu. Martwię się o Ciebie. Gdzie jesteś? - powiedział trochę wyższym tonem niż wcześniej.
- Idę już. Nie denerwuj się - powiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na Jorge i zauważyłam jego zdziwioną minę.
- O co chodzi? - rzekłam, ale już po hiszpańsku.
- Co to jest za język? - spytał zdezorientowany
- To był polski. Ja jestem z Polski, ale teraz mieszkam tutaj do czasu połowy wakacji - oznajmiłam
- Aha, myślałem, że jesteś już tutaj od dawna - odrzekł - Jak tam jest?
- No ogólnie może być. Latem jest gorąco, ale zimą pada śnieg i jest strasznie zimno.
- Może kiedyś wpadnę. Oprowadzisz mnie wtedy? - zapytał chłopak
- Może - powiedziałam. Nasze ręce znowu ocierały się o siebie więc tym razem lekko się odsunęłam. Po chwilce byliśmy już koło mojego domu.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, dobranoc - wydukałam
- Nie ma za co - rzekł po czym pocałował mnie w policzek i odszedł w ciemną stronę parku. Poszłam do domu a za nimi stał mój tata. Widziałam, że był z lekka zdenerwowany.
- Gdzie ty tak długo byłaś? - spytał
- Zwiedzałam - odpowiedziałam - idę do swojego pokoju. Jestem troszkę zmęczona - dodałam. Usłyszałam, że tata coś tam jeszcze mówił, ale już go nie słuchałam. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku myśląc o dzisiejszym dniu. Rozmyślałam o Jorge i Ruggero i reszcie, których spotkałam.
Dwa tygodnie później
Przez ostatnie czternaście dni nie działo się nic ciekawego. Nie spotkałam już żadnego z członków obsady serialu. Od tygodnia jestem sama w domu, ponieważ tata razem z Vanessą wyjechali w podróż przedślubną. Co drugi dzień przychodziła Lucia - gospodyni domu mojego ojca, po to by ogarnąć dom, kwiaty i inne. Mogłabym sama się tym zająć, ale tata nie chciał bym była samotna przez ten czas. Nie chciałam by to z mojego powodu odkładali wyjazd, na który tak bardzo czekali. Nagle ktoś zapukał do drzwi, pewnie to Lucia. Poszłam otworzyć i się nie myliłam. Wpuściłam kobietę do środka, przywitałam się z nią. Następnie każda z nas udała się w swoją stronę. Ja do pokoju a ona do kuchni. Muszę w końcu się ubrać. Cały dzień byłam w piżamie. Wiem, że już wieczór, no ale cóż. Dziś mam imieniny. Dostałam masę życzeń na fejsie. Tata z Van przysłali mi błękitną sukienkę. To jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam. Nie była ani za długa, ani za krótka. Miała śliczny krój. Była bez ramiączek i nie miała żadnych dodatków. Po chwili zaczęła wołać mnie Lucia.Pędem pobiegłam na dół do kuchni.
- Ja już wychodzę, jedzenie masz w mikrofali. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Do pojutrze - powiedziała
- Bardzo Ci dziękuję. Nie przychodź proszę za dwa dni. Pokażę Ci, że sam sobie radę sama - odezwałam się
- No dobrze, już prosisz mnie o to od pewnego czasu. Spełnię Twoją prośbę w końcu dziś Twoje imieniny. Przyjdę za cztery dni - odrzekła Lucia i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Następnie wyszła. Zauważyłam, że na dworze jest już dość ciemno. Poszłam do kuchni zjeść przygotowany przez Lucię obiad. Po wyłączeniu mikrofali zaczęłam jeść. Po posiłku udałam się do pokoju i zaczęłam mierzyć sukienkę. Gdy już ją ubrałam usłyszałam czyjeś krzyki przed moim domem. Ktoś się bił, a raczej kogoś bito. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Wybiegłam na dół, otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć o pomoc i po policję. I tak pewnie nikt by nie zareagował. Po chwili trzech mężczyzn uciekło zostawiając jakiegoś chłopaka na ziemi. Postanowiłam do niego podejść. Uklękłam by sprawdzić kto to i jak się czuje poszkodowana osoba. Chłopak trzymał się za brzuch. Okazało się, że osobą, którą spotkało to nieszczęście był Jorge Blanco.
__________________________________________________________________
To druga część opowiadania. Dziękujemy, że jesteście z nami. Dziękujemy za komentarze. Mamy nadzieję, że się wam podobało. Dodawajcie komentarze, obserwujcie i w ogóle bądźcie z nami.
NOWY ROZDZIAŁ = 15 KOMENTARZY (Tylko każdy osobno, bo wiecie my się dowiemy)
POZDRAWIAMY ~ K.E.N
sobota, 21 września 2013
ROZDZIAŁ VI CZĘŚĆ I
To byli Facu, Xabi, Mechi, Martina i Clara. - ucieszyła się na ich widok, ale się trochę speszyłam. Nie wiedziałam co mam zrobić
-To jest Lena - odpowiedział aktor siedzący obok mnie.
- Hej - powiedziałam zdenerwowana. Przybysze odpowiedzieli mi tym samym i zajęli miejsca przy stoliku. Ja siedziałam pomiędzy Ruggero a Mercedes Lambre.
- Co tam u Ciebie?? - zapytała się mnie blondynka
- A okej, może być - rzekłam. Nie mogłam uwierzyć, że siedzę sobie a takim Maxim czy Violettą. - Jak wam idzie kręcenie serialu?
- Już niedługo kończymy zdjęcia- odezwała się Clara - Rug jak się poznaliście?
- A no wiesz, szybko. Lena przyszła na plan zanieść dokumenty stylistce i tak jakoś wyszło. - odpowiedział chłopak i zaśmiał się bardzo głośno. Czułam się zarumieniona.
- A tak w ogóle gdzie jest Jorge?- spytała się Martina
- Znalazł jakąś bransoletkę, którą zgubiła nieznana dziewczyna czy jakoś tak - powiedział Facundo a ja wyplułam koktajl na Ruggero.
- O mój Boże strasznie Cię przepraszam - zaczęłam nerwowo go przepraszać a chłopak był ubawiony tą sytuacją.
- Nic się nie stało to tylko truskawki - odpowiedział chłopak i ścierał koktajl z ubrania. Wszyscy wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.
- Na prawdę bardzo mi przykro - odrzekłam i wybiegłam z kawiarni. Szybko poszłam w kierunku parku. Odwróciłam się na chwilkę do tyłu aby upewnić się, że nikt za mną nie biegnie. Gdy nagle wpadłam na czyiś tors i upadłam na ziemię. Wpadłam na Jorge Blanco. Tylko tego mi brakowało - pomyślałam w głowie. Chłopak wyciągnął swoją rękę abym mogła wstać, ale ja pociągnęłam za dłoń i Jorge upadł obok mnie.
Nagle wybuchnęliśmy totalnym śmiechem.
- Ałł moje kolano, strasznie boli - powiedział mężczyzna chwytając się za obolałe miejsce.
- Nic Ci się nie stało?? - zapytałam zdenerwowana
-To jest Lena - odpowiedział aktor siedzący obok mnie.
- Hej - powiedziałam zdenerwowana. Przybysze odpowiedzieli mi tym samym i zajęli miejsca przy stoliku. Ja siedziałam pomiędzy Ruggero a Mercedes Lambre.
- Co tam u Ciebie?? - zapytała się mnie blondynka
- A okej, może być - rzekłam. Nie mogłam uwierzyć, że siedzę sobie a takim Maxim czy Violettą. - Jak wam idzie kręcenie serialu?
- Już niedługo kończymy zdjęcia- odezwała się Clara - Rug jak się poznaliście?
- A no wiesz, szybko. Lena przyszła na plan zanieść dokumenty stylistce i tak jakoś wyszło. - odpowiedział chłopak i zaśmiał się bardzo głośno. Czułam się zarumieniona.
- A tak w ogóle gdzie jest Jorge?- spytała się Martina
- Znalazł jakąś bransoletkę, którą zgubiła nieznana dziewczyna czy jakoś tak - powiedział Facundo a ja wyplułam koktajl na Ruggero.
- O mój Boże strasznie Cię przepraszam - zaczęłam nerwowo go przepraszać a chłopak był ubawiony tą sytuacją.
- Nic się nie stało to tylko truskawki - odpowiedział chłopak i ścierał koktajl z ubrania. Wszyscy wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.
- Na prawdę bardzo mi przykro - odrzekłam i wybiegłam z kawiarni. Szybko poszłam w kierunku parku. Odwróciłam się na chwilkę do tyłu aby upewnić się, że nikt za mną nie biegnie. Gdy nagle wpadłam na czyiś tors i upadłam na ziemię. Wpadłam na Jorge Blanco. Tylko tego mi brakowało - pomyślałam w głowie. Chłopak wyciągnął swoją rękę abym mogła wstać, ale ja pociągnęłam za dłoń i Jorge upadł obok mnie.
Nagle wybuchnęliśmy totalnym śmiechem.
- Ałł moje kolano, strasznie boli - powiedział mężczyzna chwytając się za obolałe miejsce.
- Nic Ci się nie stało?? - zapytałam zdenerwowana
wtorek, 17 września 2013
ROZDZIAŁ V
To był plan serialu "Violetta". Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Weszłam głębiej. Po chwili zaczęłam zauważać znane twarze, na przykład aktora grającego postać Pabla, Martinę, Mechi, Facundo. Chciałam do nich podejść, przywitać się, ale ostatecznie nie zrobiłam tego. Za bardzo się wstydziłam. Każdy gdyby był na moim miejscu też by si wstydził. Nagle przypomniało mi się o dokumentach, które muszę dostarczyć. Tylko gdzie ja mam jej szukać?? - zapytałam w myślach. Postanowiłam pójść prosto przed siebie i skręciłam w pierwszy lepszy korytarz. Po chwili nie wiem w jakim miejscu się znalazłam. Oślepiło mnie jakieś światło. Próbowałam zakryć oczy ręką, ale światło było zbyt mocne. Zaczęłam nerwowo mrugać oczami. Z rąk wypadła mi teczka. Koło mnie tańczyło kilka osób, jedna z nich mnie popchnęła do tyłu w taki sposób, że zaczęłam spadać. Upadłabym na ziemię, gdyby nie to że ktoś mnie złapał w locie. Moje uda leżały na jego kolanach. Jedną ręką podtrzymywał mi głowę a drugą trzymał w talii. To był Ruggero ten aktor co gra Federico w serialu. Nie mogłam w to uwierzyć. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Nagle wszyscy zaczęli patrzeć w naszą stronę. Nie powiem trochę się skrępowałam. Po chwili już stałam na nogach. Postanowiłam szybko zejść z planu. Po chwili zaczęłam szukać Vanessy, ale zauważyłam, że nie mam ze sobą teczki, no nie pewnie zostawiłam ją na tym planie. Ale wstyd. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
- To chyba Twoje - powiedział Rugerro i podał mi teczkę.
- Dziękuję Ci bardzo, zapomniałam o niej z tego wszystkiego - odpowiedziałam
- Czemu tak szybko uciekłaś? - zapytał chłopak a ja się uśmiechnęłam
- Trochę mi się głupio zrobiło jak przeszkodziłam wam na tym planie, wstyd z lekka - wydukałam lekko czerwona
- Ale nic się nie stało. Możesz częściej mi przeszkadzać - odpowiedział chłopak. No nie wierzę, czyżby Rug ze mną flirtował?
- Czy widziałeś gdzieś może Vanessę Gomez, stylistkę? - powiedziałam tak, ponieważ chciałam jak najszybciej zmienić temat.
-Tak, wiem kto to. Zaprowadzę Cię do niej - rzekł towarzysz. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę nieznanych mi korytarzy planu. Po chwilce znalazłam się obok narzeczonej mojego ojca. Kobieta uśmiechnęła się promiennie na mój widok i powitała mnie. Podałam jej teczkę.
- Bardzo Ci dziękuję, widzę że poznałaś już Ruggero - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do naszej dwójki.
- Spotkaliśmy się przez przypadek. Weszła na scenę i ... -zaczął Rug, ale nie chciałam by ktoś to wiedział więc mu przerwałam w pół słowa.
- Nie musisz znać szczegółów - westchnęłam i spłonęłam rumieńcem co najwyraźniej rozbawiło chłopaka.
- Dobra, dobra porozmawiamy później. Jeszcze raz Ci dziękuję i przepraszam, ale muszę wracać do pracy. W końcu za coś mi płacą. - odrzekła Vanessa i pożegnała się ze mną. Zostawiła mnie sama z Rugiem. Zapadła niezręczna cisza.
- A jak masz w ogóle na imię? - spytał się chłopal
- Jestem Lena. Ty nie musisz mi się przedstawiać. Wiem kim jesteś - odrzekłam
- Ah tak? - dodał chłopak uśmiechając się do mnie w czarujący sposób.
- Ale z tego co piszą w gazetach rzecz jasna - powiedziałam
- Mhmm no dobrze Lena - powiedział Rug
- Wiesz co fajnie się gadało, ale ja muszę już wracać do domu - powiedziałam chociaż wiedziałam, że nie muszę za szybko się pojawiać w miejscu zamieszkania.
- Ojj proszę zostań, proszę Cię bardzo. Zawsze po zdjęciach idziemy na koktajl do pobliskiej kawiarni. Chodź z nami. Będzie miło. Poznasz przy okazji innych aktorów. A tak w ogóle jesteś pierwszą dziewczyną, która ze mną tam pójdzie. Poza planem. Zgódź się, proszę - westchnął Rug.
- Ohh, no dobrze na pewno nie będę wam przeszkadzała? - zapytała z cieniem zwątpienia
- Mi nigdy nie będziesz przeszkadzać. - odparł chłopak i wyszczerzył się do mnie. Poczułam się lekko zmieszana.
- No okej, chodźmy już - odpowiedziałam. Kiedy nasza dwójka opuściła budynek poczułam na swoich plecach Ruggero. Jego ręka prowadziła mnie do celu. Nie żeby mi to przeszkadzało tylko, że to było trochę krępujące. Poczułam dreszcze na moich plecach. Po jakiś trzech minutach doszliśmy do kawiarni. To była dobrze znana mi kawiarnia, z której nie miałam zbyt dobrych wspomnień. Ciekawe czemu. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
- Może zajmiemy ten stolik? - spytał chłopak i wskazał palcem na miejsce. - Jaki chcesz koktajl?? - dodał Rug.
- może być truskawkowy-odpowiedziałam a chłopak poszedł do kasy kupić nam nasze soki. Po chwili przyszedł do nas z dwoma napojami. Chciałam już zacząć pić, lecz po jakimś momencie zaczęli się do nas przysiadać...
~K.E.M
***
Macie tutaj kolejny rozdział, to już piąty. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Bardzo przepraszamy, że ostatnimiczasy nie dodajemy zbyt dużo postów, no ale sami rozumiecie szkoła i w ogóle. Dzisiaj jedna z właściecielek a mianowicie M. ma urodziny. Więc sto lat !!!
Prosimy o komentarze, obserwowanie, dawanie +1. POZDRAWIAMY.
KOLEJNY ROZDZIAŁ = 10 KOMENTARZY
- To chyba Twoje - powiedział Rugerro i podał mi teczkę.
- Dziękuję Ci bardzo, zapomniałam o niej z tego wszystkiego - odpowiedziałam
- Czemu tak szybko uciekłaś? - zapytał chłopak a ja się uśmiechnęłam
- Trochę mi się głupio zrobiło jak przeszkodziłam wam na tym planie, wstyd z lekka - wydukałam lekko czerwona
- Ale nic się nie stało. Możesz częściej mi przeszkadzać - odpowiedział chłopak. No nie wierzę, czyżby Rug ze mną flirtował?
- Czy widziałeś gdzieś może Vanessę Gomez, stylistkę? - powiedziałam tak, ponieważ chciałam jak najszybciej zmienić temat.
-Tak, wiem kto to. Zaprowadzę Cię do niej - rzekł towarzysz. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę nieznanych mi korytarzy planu. Po chwilce znalazłam się obok narzeczonej mojego ojca. Kobieta uśmiechnęła się promiennie na mój widok i powitała mnie. Podałam jej teczkę.
- Bardzo Ci dziękuję, widzę że poznałaś już Ruggero - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do naszej dwójki.
- Spotkaliśmy się przez przypadek. Weszła na scenę i ... -zaczął Rug, ale nie chciałam by ktoś to wiedział więc mu przerwałam w pół słowa.
- Nie musisz znać szczegółów - westchnęłam i spłonęłam rumieńcem co najwyraźniej rozbawiło chłopaka.
- Dobra, dobra porozmawiamy później. Jeszcze raz Ci dziękuję i przepraszam, ale muszę wracać do pracy. W końcu za coś mi płacą. - odrzekła Vanessa i pożegnała się ze mną. Zostawiła mnie sama z Rugiem. Zapadła niezręczna cisza.
- A jak masz w ogóle na imię? - spytał się chłopal
- Jestem Lena. Ty nie musisz mi się przedstawiać. Wiem kim jesteś - odrzekłam
- Ah tak? - dodał chłopak uśmiechając się do mnie w czarujący sposób.
- Ale z tego co piszą w gazetach rzecz jasna - powiedziałam
- Mhmm no dobrze Lena - powiedział Rug
- Wiesz co fajnie się gadało, ale ja muszę już wracać do domu - powiedziałam chociaż wiedziałam, że nie muszę za szybko się pojawiać w miejscu zamieszkania.
- Ojj proszę zostań, proszę Cię bardzo. Zawsze po zdjęciach idziemy na koktajl do pobliskiej kawiarni. Chodź z nami. Będzie miło. Poznasz przy okazji innych aktorów. A tak w ogóle jesteś pierwszą dziewczyną, która ze mną tam pójdzie. Poza planem. Zgódź się, proszę - westchnął Rug.
- Ohh, no dobrze na pewno nie będę wam przeszkadzała? - zapytała z cieniem zwątpienia
- Mi nigdy nie będziesz przeszkadzać. - odparł chłopak i wyszczerzył się do mnie. Poczułam się lekko zmieszana.
- No okej, chodźmy już - odpowiedziałam. Kiedy nasza dwójka opuściła budynek poczułam na swoich plecach Ruggero. Jego ręka prowadziła mnie do celu. Nie żeby mi to przeszkadzało tylko, że to było trochę krępujące. Poczułam dreszcze na moich plecach. Po jakiś trzech minutach doszliśmy do kawiarni. To była dobrze znana mi kawiarnia, z której nie miałam zbyt dobrych wspomnień. Ciekawe czemu. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
- Może zajmiemy ten stolik? - spytał chłopak i wskazał palcem na miejsce. - Jaki chcesz koktajl?? - dodał Rug.
- może być truskawkowy-odpowiedziałam a chłopak poszedł do kasy kupić nam nasze soki. Po chwili przyszedł do nas z dwoma napojami. Chciałam już zacząć pić, lecz po jakimś momencie zaczęli się do nas przysiadać...
~K.E.M
***
Macie tutaj kolejny rozdział, to już piąty. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Bardzo przepraszamy, że ostatnimiczasy nie dodajemy zbyt dużo postów, no ale sami rozumiecie szkoła i w ogóle. Dzisiaj jedna z właściecielek a mianowicie M. ma urodziny. Więc sto lat !!!
Prosimy o komentarze, obserwowanie, dawanie +1. POZDRAWIAMY.
KOLEJNY ROZDZIAŁ = 10 KOMENTARZY
niedziela, 8 września 2013
ROZDZIAŁ IV
- Jak brzmi Twoje imię? - zapytał Jorge głęboko wpatrując się w moje oczy.
- Sorry, ale się spieszę - powiedziałam i wyrwałam swoją rękę. Zaczęłam biec w stronę domu. Gdy już dobiegłam na znaną mi ulicę zorientowałam się, że nie mam bransoletki. Ona była dla mnie bardzo ważna, dostałam ją od babci. Czuję, że już nic mi po niej nie zostało. Może gdy wyrwałam rękę Jorgowi cenna dla mnie biżuteria gdzieś spadła. Szybko pobiegłam do parku i zaczęłam jej szukać. Poszukiwania nie przyniosły efektu. Zrezygnowana wróciłam do domu. Wchodząc do kuchni zauważyłam tatę z Vanessą.
- Córko, wszystko w porządku?? - spytał ojciec
- Tak, tak - powiedziałam sztucznie się uśmiechając
- Za dwadzieścia minut będzie kolacja. Mam nadzieję, że zjesz z nami - odparła Vanessa
- Dobrze, będę - odpowiedziałam. Kiedy weszłam po chwili do swojego pokoju do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ta bransoletka była na prawdę dla mnie ważna. Nagle ku mojemu zdziwieniu ktoś zapukał do drzwi. Szybko przetarłam oczy, by nie było widać, że płakałam.
- Proszę - powiedziałam drżącym głosem.
- Wszystko w porządku, Lena? - zapytała dziewczyna ojca.
- Tak, wszystko gra - skłamałam
- Na pewno?? Kiedy weszłaś do domu byłaś jakaś taka smutna i przygnębiona - wyjaśniła Vanessa - Chciałabym wiedzieć o co chodzi.
- Nie, nie ma potrzeby. Jest doskonale. - odparłam i próbowałam zdobyć się na jakiś uśmiech
- Mi możesz powiedzieć, zaufaj mi, proszę - powiedziała Vanessa i pogłaskała mnie po ramieniu.
- Zgubiłam bransoletkę, która... - zaczęłam, ale przerwała mi narzeczona ojca.
- O jakąś głupią biżuterię jesteś smutna?? Jutro mogę Ci kupić taką samą - odpowiedziała stanowczo Vanessa.
- Ale to nie jest jakaś tam bransoletka. To pamiątka po mojej zmarłej babci. Nic mi już po niej nie zostało - krzyknęłam powstrzymując łzy.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Uśmiechnij się, będzie dobrze a teraz pewnie jesteś głodna, chodź na kolację - odrzekła kobieta i przytuliła mnie. Następnie wyszła zostawiając mnie samą. Po chwili stwierdziłam, że na serio jestem bardzo głodna. Zeszłam na dół i zajęłam miejsce na przeciwko Vanessy, która akurat opowiadała o swojej pracy. Mówiła coś, że bardzo dobrze pracuje jej się z jakimiś sławnymi osobami. Nie wiem dokładnie z kim ona współpracuje. Byłam zajęta jedzeniem i nowym telefonem, który dał mi Jorge. Może chłopak nie jest taki zły jak początkowo mi się wydawało. Nagle usłyszałam głos taty.
- O czym tak myślisz?? - zapytał mężczyzna
- Coo?? A nie tak sobie rozmyślam - odrzekłam zdecydowanie
- Jak Ci minął dzień, kochanie?? - dopytywał się tata. - Poznałaś kogoś?? - dodał
- A dobrze. Nie, nikogo nie poznałam - wytłumaczyłam. Nie chciałam mu mówić o Jorge. I tak już pewnie więcej go nie zobaczę.
- Szkoda, może byś się tak nie nudziła - powiedział ojciec
- Nie jest źle. Idę do pokoju, jestem zmęczona - powiedziałam i poszłam po schodach do góry.
- Dobranoc, kochanie - powiedzieli równo Van i tata. Szkoda tylko, że krzyknęli.
- Dziękuję i nawzajem - odpowiedziałam. Najpierw poszłam do toalety ogarnąć się przed snem. Następnie zamknęłam drzwi od balkonu i położyłam się do łóżka. Nawet nie chciało mi się sprawdzać nowinek na stronce dla fanów "Violetty". Od razu zasnęłam. Na następny dzień obudziłam się rześka i wypoczęta. Poszłam do łazienki się umyć i ogólnie ogarnąć. Ubrałam się w sukienkę w różowe kwiatki, która sięgała mi przed kolana. Na nogi włożyłam kremowe koturny. Moje długie włosy pozostawiłam rozpuszczone. Po chwili usiadłam na krańcu łóżka i wyciągnęłam telefon. Zadzwoniłam do swojej mamy. Wiem, że nie powinnam. Nie mam z nią dobrego kontaktu. Dopiero po czwartym sygnale odebrała.
- Halo?? Mama?? - spytałam bo nie byłam do końca pewna czy to na pewno ona.
- Kto mówi?? - zapytał znajomy głos
- To ja, Lena - odpowiedziałam
- Po co dzwonisz?? - spytała kobieta
- Chciałam z Tobą porozmawiać, stęskniłam się za Tobą - powiedziałam
- Nie dzwoń do mnie, nie wiesz że pracuję?? - odpowiedziała stanowczo mama. - Nie mam czasu na Twoje wymysły - dodała po czym rozłączyła się. Bardzo mnie to zabolało. Łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach. Myślałam, że ta rozłąka ją chociaż trochę zmieni, ale niestety myliłam się. Nagle zadzwonił nowy telefon. Myślałam, że to mama chce się pogodzić. Okazało się, że dzwoni Vanessa.
- Cześć, stało się coś?? - spytałam zdezorientowana.
- Nie, nic poważnego. Zapomniałam wziąć dokumentów z domu. Mogłabyś mi je dostarczyć?? Bardzo Cię proszę - powiedziała mi kobieta
- Dobrze, tylko powiedz mi gdzie mam iść - rzekłam
- Już Ci mówię - zaczęła Van. Po chwili adres jej pracy miałam na kartce. To nie było daleko. Postanowiłam tam pójść. Wzięłam dokumenty i poszłam pod wskazany mi adres. Idąc przez ulicę nuciłam sobie "En mi mundo". Kiedy doszłam z dokumentami na miejsce stanęłam nieruchomo, po prostu oniemiałam. Byłam bardzo zaskoczona, że to miejsce jest akurat miejscem pracy Vanessy.
~K.E.M
***
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. Prosimy o komentowanie, obserwowanie i dawanie +1. WAŻNE. Kolejny rozdział dodamy jak będzie 5 KOMENTARZY. Pozdrawiamy :p
- Sorry, ale się spieszę - powiedziałam i wyrwałam swoją rękę. Zaczęłam biec w stronę domu. Gdy już dobiegłam na znaną mi ulicę zorientowałam się, że nie mam bransoletki. Ona była dla mnie bardzo ważna, dostałam ją od babci. Czuję, że już nic mi po niej nie zostało. Może gdy wyrwałam rękę Jorgowi cenna dla mnie biżuteria gdzieś spadła. Szybko pobiegłam do parku i zaczęłam jej szukać. Poszukiwania nie przyniosły efektu. Zrezygnowana wróciłam do domu. Wchodząc do kuchni zauważyłam tatę z Vanessą.
- Córko, wszystko w porządku?? - spytał ojciec
- Tak, tak - powiedziałam sztucznie się uśmiechając
- Za dwadzieścia minut będzie kolacja. Mam nadzieję, że zjesz z nami - odparła Vanessa
- Dobrze, będę - odpowiedziałam. Kiedy weszłam po chwili do swojego pokoju do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ta bransoletka była na prawdę dla mnie ważna. Nagle ku mojemu zdziwieniu ktoś zapukał do drzwi. Szybko przetarłam oczy, by nie było widać, że płakałam.
- Proszę - powiedziałam drżącym głosem.
- Wszystko w porządku, Lena? - zapytała dziewczyna ojca.
- Tak, wszystko gra - skłamałam
- Na pewno?? Kiedy weszłaś do domu byłaś jakaś taka smutna i przygnębiona - wyjaśniła Vanessa - Chciałabym wiedzieć o co chodzi.
- Nie, nie ma potrzeby. Jest doskonale. - odparłam i próbowałam zdobyć się na jakiś uśmiech
- Mi możesz powiedzieć, zaufaj mi, proszę - powiedziała Vanessa i pogłaskała mnie po ramieniu.
- Zgubiłam bransoletkę, która... - zaczęłam, ale przerwała mi narzeczona ojca.
- O jakąś głupią biżuterię jesteś smutna?? Jutro mogę Ci kupić taką samą - odpowiedziała stanowczo Vanessa.
- Ale to nie jest jakaś tam bransoletka. To pamiątka po mojej zmarłej babci. Nic mi już po niej nie zostało - krzyknęłam powstrzymując łzy.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Uśmiechnij się, będzie dobrze a teraz pewnie jesteś głodna, chodź na kolację - odrzekła kobieta i przytuliła mnie. Następnie wyszła zostawiając mnie samą. Po chwili stwierdziłam, że na serio jestem bardzo głodna. Zeszłam na dół i zajęłam miejsce na przeciwko Vanessy, która akurat opowiadała o swojej pracy. Mówiła coś, że bardzo dobrze pracuje jej się z jakimiś sławnymi osobami. Nie wiem dokładnie z kim ona współpracuje. Byłam zajęta jedzeniem i nowym telefonem, który dał mi Jorge. Może chłopak nie jest taki zły jak początkowo mi się wydawało. Nagle usłyszałam głos taty.
- O czym tak myślisz?? - zapytał mężczyzna
- Coo?? A nie tak sobie rozmyślam - odrzekłam zdecydowanie
- Jak Ci minął dzień, kochanie?? - dopytywał się tata. - Poznałaś kogoś?? - dodał
- A dobrze. Nie, nikogo nie poznałam - wytłumaczyłam. Nie chciałam mu mówić o Jorge. I tak już pewnie więcej go nie zobaczę.
- Szkoda, może byś się tak nie nudziła - powiedział ojciec
- Nie jest źle. Idę do pokoju, jestem zmęczona - powiedziałam i poszłam po schodach do góry.
- Dobranoc, kochanie - powiedzieli równo Van i tata. Szkoda tylko, że krzyknęli.
- Dziękuję i nawzajem - odpowiedziałam. Najpierw poszłam do toalety ogarnąć się przed snem. Następnie zamknęłam drzwi od balkonu i położyłam się do łóżka. Nawet nie chciało mi się sprawdzać nowinek na stronce dla fanów "Violetty". Od razu zasnęłam. Na następny dzień obudziłam się rześka i wypoczęta. Poszłam do łazienki się umyć i ogólnie ogarnąć. Ubrałam się w sukienkę w różowe kwiatki, która sięgała mi przed kolana. Na nogi włożyłam kremowe koturny. Moje długie włosy pozostawiłam rozpuszczone. Po chwili usiadłam na krańcu łóżka i wyciągnęłam telefon. Zadzwoniłam do swojej mamy. Wiem, że nie powinnam. Nie mam z nią dobrego kontaktu. Dopiero po czwartym sygnale odebrała.
- Halo?? Mama?? - spytałam bo nie byłam do końca pewna czy to na pewno ona.
- Kto mówi?? - zapytał znajomy głos
- To ja, Lena - odpowiedziałam
- Po co dzwonisz?? - spytała kobieta
- Chciałam z Tobą porozmawiać, stęskniłam się za Tobą - powiedziałam
- Nie dzwoń do mnie, nie wiesz że pracuję?? - odpowiedziała stanowczo mama. - Nie mam czasu na Twoje wymysły - dodała po czym rozłączyła się. Bardzo mnie to zabolało. Łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach. Myślałam, że ta rozłąka ją chociaż trochę zmieni, ale niestety myliłam się. Nagle zadzwonił nowy telefon. Myślałam, że to mama chce się pogodzić. Okazało się, że dzwoni Vanessa.
- Cześć, stało się coś?? - spytałam zdezorientowana.
- Nie, nic poważnego. Zapomniałam wziąć dokumentów z domu. Mogłabyś mi je dostarczyć?? Bardzo Cię proszę - powiedziała mi kobieta
- Dobrze, tylko powiedz mi gdzie mam iść - rzekłam
- Już Ci mówię - zaczęła Van. Po chwili adres jej pracy miałam na kartce. To nie było daleko. Postanowiłam tam pójść. Wzięłam dokumenty i poszłam pod wskazany mi adres. Idąc przez ulicę nuciłam sobie "En mi mundo". Kiedy doszłam z dokumentami na miejsce stanęłam nieruchomo, po prostu oniemiałam. Byłam bardzo zaskoczona, że to miejsce jest akurat miejscem pracy Vanessy.
~K.E.M
***
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. Prosimy o komentowanie, obserwowanie i dawanie +1. WAŻNE. Kolejny rozdział dodamy jak będzie 5 KOMENTARZY. Pozdrawiamy :p
piątek, 30 sierpnia 2013
ROZDZIAŁ III
To był Jorge Blanco, aktor grający Leona w serialu Violetta. Zdziwiło mnie to. Pewnie każda dziewczyna byłaby szczęśliwa, że spotkała kogoś takiego. Ja tam byłam zła. W końcu mnie oblał i zniszczył moją komórkę. Nagle przypomniałam sobie o kostkach lodu pod moją bluzką. Szybko wyciągnęłam bluzkę ze spodni i zaczęłam ruszać koszulką by wyleciały. Widziałam, że aktor się lekko śmiał. Chyba próbował powstrzymać śmiech, ale coś mu to nie wychodziło.
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziałam sarkastycznie
- Przepraszam, ale wyglądasz bardzo zabawnie - rzekł chłopak
- Ciekawe jakbyś się czuł gdybym oblała Cię kawą a kostki lodu wpadłyby Ci pod ubranie. To nie byłoby za fajnie, co nie? - zapytałam
- Wiesz kim ja jestem? Każda dziewczyna na Twoim miejscu skakałaby ze szczęścia. - powiedział i lekko się uśmiechnął
- Tak wiem kim jesteś, ale ja nie należę do tych dziewcząt, które są fanem arogantów - odpyskowałam.
- Nawet mnie nie znasz. Nie masz prawa mnie oceniać. Nie pozwolę sobie na to - rzekł zdenerwowany Jorge.
- Może i masz rację, ale co teraz z moim telefonem? - spytałam i pomachałam komórką przed twarzą chłopaka. Była cała mokra.
- Okej spotkajmy się tu jutro o 16. Przyniosę Ci nowy telefon. Taki sam, może być - zapytał chłopak i wziął mój telefon.
- No dobrze, ale bądź na czas. Nie spóźnij się gwiazdeczko - powiedziałam po czym odeszłam i zostawiłam chłopaka samego. Kiedy byłam już jakieś 100 m od parku odwróciłam głowę by zobaczyć czy Jorge nadal jest w tamtym miejscu. Już go nie było. Wchodząc do domu czułam się zła i poniżona. Mój tata i Vanessa wrócili wcześnie z pracy na obiad.
- Co się stało?- zapytał tata
- Taki jeden pajac mnie oblał. Ale nic takiego się nie stało-odpowiedziałam i poszłam do siebie do pokoju osuszyć się przed obiadem. Reszta dnia minęła bardzo szybko. Po obiedzie poszłam do pokoju i zaczęłam serfować po internecie. Na początek weszłam na Twittera. Może tam jakiś aktor dodał coś o Violetcie. Zaczęłam przeglądać listę tweetów. Moją uwagę przykuł wpis Jorge Blanco. Mówił tak: Na początek napięcie na planie a teraz muszę odkupić telefon jakieś obcej lasencji. Gdybym chociaż znał jej imię...
Kiedy to przeczytałam zaczęłam chichotać. Nie wiem czemu, ale ten wpis mnie ucieszył, chociaż i tak za nim nie przepadam. Kilka minut później odłożyłam laptopa i zeszłam na kolację. Później zasnęłam. Następnego ranka obudziły mnie promienie słońca. Założyłam na siebie kolorową sukienkę w kwiaty i żółte baleriny. Zaczęłam rozczesywać swoje długie włosy. Ostatecznie zostawiłam je rozpuszczone. O nie. Przypomniało mi się nagle, że dziś po południu spotykam się z tym kretynem. Mam nadzieję, że odda mi mój telefon. Po śniadanku ogarnęłam trochę w pokoju. Znowu byłam sama w domu. Szkoda. Po obiedzie wyruszyłam do parku w umówione miejsce. Spojrzałam na zegarek jest już 16 a chłopaka nadal nie ma. Pół godziny później jaśnie pan się pojawił.
- Przepraszam Cię, że się spóźniłem ale wiesz sprawy na planie. Tu masz swój telefon - rzekł Jorge i uśmiechnął się do mnie promiennie. Wręczył mi telefon. Powiedziałam dziękuję i odwróciłam się. Już miałam iść, ale Jorge złapał mnie za rękę i spytał...
~K.E.M
***
Oto dodajemy kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się podobał. Prosimy o obserwowanie, dawanie +1 i komentowanie. POZDRAWIAMY
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziałam sarkastycznie
- Przepraszam, ale wyglądasz bardzo zabawnie - rzekł chłopak
- Ciekawe jakbyś się czuł gdybym oblała Cię kawą a kostki lodu wpadłyby Ci pod ubranie. To nie byłoby za fajnie, co nie? - zapytałam
- Wiesz kim ja jestem? Każda dziewczyna na Twoim miejscu skakałaby ze szczęścia. - powiedział i lekko się uśmiechnął
- Tak wiem kim jesteś, ale ja nie należę do tych dziewcząt, które są fanem arogantów - odpyskowałam.
- Nawet mnie nie znasz. Nie masz prawa mnie oceniać. Nie pozwolę sobie na to - rzekł zdenerwowany Jorge.
- Może i masz rację, ale co teraz z moim telefonem? - spytałam i pomachałam komórką przed twarzą chłopaka. Była cała mokra.
- Okej spotkajmy się tu jutro o 16. Przyniosę Ci nowy telefon. Taki sam, może być - zapytał chłopak i wziął mój telefon.
- No dobrze, ale bądź na czas. Nie spóźnij się gwiazdeczko - powiedziałam po czym odeszłam i zostawiłam chłopaka samego. Kiedy byłam już jakieś 100 m od parku odwróciłam głowę by zobaczyć czy Jorge nadal jest w tamtym miejscu. Już go nie było. Wchodząc do domu czułam się zła i poniżona. Mój tata i Vanessa wrócili wcześnie z pracy na obiad.
- Co się stało?- zapytał tata
- Taki jeden pajac mnie oblał. Ale nic takiego się nie stało-odpowiedziałam i poszłam do siebie do pokoju osuszyć się przed obiadem. Reszta dnia minęła bardzo szybko. Po obiedzie poszłam do pokoju i zaczęłam serfować po internecie. Na początek weszłam na Twittera. Może tam jakiś aktor dodał coś o Violetcie. Zaczęłam przeglądać listę tweetów. Moją uwagę przykuł wpis Jorge Blanco. Mówił tak: Na początek napięcie na planie a teraz muszę odkupić telefon jakieś obcej lasencji. Gdybym chociaż znał jej imię...
Kiedy to przeczytałam zaczęłam chichotać. Nie wiem czemu, ale ten wpis mnie ucieszył, chociaż i tak za nim nie przepadam. Kilka minut później odłożyłam laptopa i zeszłam na kolację. Później zasnęłam. Następnego ranka obudziły mnie promienie słońca. Założyłam na siebie kolorową sukienkę w kwiaty i żółte baleriny. Zaczęłam rozczesywać swoje długie włosy. Ostatecznie zostawiłam je rozpuszczone. O nie. Przypomniało mi się nagle, że dziś po południu spotykam się z tym kretynem. Mam nadzieję, że odda mi mój telefon. Po śniadanku ogarnęłam trochę w pokoju. Znowu byłam sama w domu. Szkoda. Po obiedzie wyruszyłam do parku w umówione miejsce. Spojrzałam na zegarek jest już 16 a chłopaka nadal nie ma. Pół godziny później jaśnie pan się pojawił.
- Przepraszam Cię, że się spóźniłem ale wiesz sprawy na planie. Tu masz swój telefon - rzekł Jorge i uśmiechnął się do mnie promiennie. Wręczył mi telefon. Powiedziałam dziękuję i odwróciłam się. Już miałam iść, ale Jorge złapał mnie za rękę i spytał...
~K.E.M
***
Oto dodajemy kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się podobał. Prosimy o obserwowanie, dawanie +1 i komentowanie. POZDRAWIAMY
czwartek, 29 sierpnia 2013
ROZDZIAŁ II
Okazało się, że przyjechał po mnie nie tata, ale jego pracownik. Nawet nie miał czasu by mnie odebrać. Co za niesprawiedliwość. Musiałam jechać z jakimś nieznajomym mężczyzną. W prawdzie trochę rozmawialiśmy. Całe szczęście, że umiem mówić bardzo dobrze po hiszpańsku. Po piętnastu minutach dojechaliśmy do rezydencji mojego taty, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Nie wiedziałam, że ma aż tak duży dom. Niepewnie weszłam do środka. W salonie czekał na mnie tata ze swoją dziewczyną, Vanessą. Zdziwiło mnie to. Czyżbym coś dla niego znaczyła.
-Kochanie tak się cieszę, że przyjechałaś. Jak minął lot. Co się dzieje w Polsce - pytał uradowany tata.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że mnie tu nie chcesz - krzyknęłam zdenerwowana. Powinnam się czasami opamiętywać.
- To nie prawda. Bardzo się cieszę, że jesteś. Tęskniłem za Tobą. Brakowało mi Ciebie - rzekł smutny ojciec. Powiedzmy, że nawet trochę mu wybaczyłam. Ojca ma się jednego.
- Dobra, już dobra, mogę wiedzieć gdzie jest mój pokój?? - zapytałam
- Ja Cię zaprowadzę - rzekła narzeczona mojego taty, Vanessa. Nie chciałam z nią iść, ale byłam już zmęczona.
- Okej - powiedziałam i ruszyłam za kobietą. Po dwóch minutach znalazłam się w całkiem dużym pokoju. Nawet był, ładny, w kolorze błękitu. Było bardzo dużo szafek, półek i innych. Od razu się rozpakowałam. Zauważyłam na biurku laptopa więc szybko go włączyłam i połączyłam się z internetem. Przejrzałam trochę facebooka i weszłam na nowinki z planu serialu "Violetta". Nie było nic ciekawego więc ogarnęłam się przed snem. Kiedy znalazłam się w łóżku od razu zasnęłam. Obudziły mnie leniwie wstające promienie słońca. Ubrałam się w swój najlepszy strój, sukienkę. Zeszłam na dół na śniadanie. W jadalnii zauważyłam tatę i Vanessą, czekali na mnie. Pierwszy raz ktoś na mnie czekał. To nawet fajne uczucie wiedzieć, że ktoś się z Tobą liczy.
- Dzień dobry - powiedziałam uradowana
Wszyscy odpowiedzieli mi tym samym. Usiadłam do stołu po czym zaczęłam jeść. Śniadanie było przepyszne. Po skończonym posiłku tata zaproponował, żebym zwiedziła Buenos Aires razem z nim i Vanessą. Mają dzisiaj wolne. Na początek podeszłam sceptycznie do tego pomysłu, jednak jak się później okazało myliłam się. Nasza trójka świetnie się bawiła w mieście. Byliśmy w teatrze, na lodach i ogólnie w całym mieście. Tutaj jest na prawdę bardzo pięknie. Gdy wróciliśmy do domu było bardzo późno. Szybko się umyła i ogarnęłam. Położyłam się od razu spać. Następnego dnia poczułam się rześka i wypoczęta a przede wszystkim szczęśliwa. Ubrałam się w jeansowe czerwone shorty, założyłam niebieską bokserkę, którą schowałam dodatkowo w spodnie. Na nogi założyłam nie za wysokie koturny. Z moich włosów uplotłam kłosa, dość niestarannego. Kiedy byłam gotowa gotowa zeszłam na śniadanie.
- Witaj córeczko, jak się spało- zapytał tata
- Bardzo dobrze dziękuję i dzień dobry - odpowiedziałam
- Co chciałabyś dzisiaj robić?? - spytał ponownie mój rodziciel
- Mogłabym przejść się samotnie po Buenos Aires?? + zapytałam'
- No dobrze. ale wolałbym by ktoś z Tobą poszedł - odparł ojciec
- A nie mogę sama?? Nic mi się nie stanie - powiedziała - Proszę
- No dobrze, już dobrze idź, ale uważaj na siebie. Jakby co to zadzwoń do mnie. Tu masz klucze. Ja i Vanessa wrócimy dopiero na kolację - powiedział tata i wręczył mi klucze. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam. Nie wiedziałam jeszcze gdzie dokąd pójdę. Chodziłam po Buenos z jakieś dwadzieścia minut. Po chwili zachciało mi się pić. Zauważyłam małą kawiarnie w pobliżu. Weszłam do środka i ustawiłam się do kolejki. Kiedy już przyszedł czas na zamawianie poprosiłam o dużą mrożoną kawę. Wręczyłam sprzedawczyni odpowiednią sumę i wzięłam napój. Szłam teraz parkiem do domu. Nikogo nie poznałam. Nawet nie wiem ile czasu spędziłam włócząc się po mieście. Chciałam sprawdzić, która godzina gdy nagle jakaś zamyślona osoba wpadła na mnie oblewając mnie i mój telefon kawą. Kostki lodu wpadły mi pod bluzkę. Zaczęło mi się robić zimno. Kidy zobaczyłam kto mnie oblał nie wiedziałam czy mam być szczęśliwa czy mam się złościć.
~K.E.M
***
Kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się podoba. JEŚLI JUŻ WESZLIŚCIE PROSIMY O KOMENTARZE (MOŻNA USTAWIĆ NA ANONIM). Pozdrawiamy.
-Kochanie tak się cieszę, że przyjechałaś. Jak minął lot. Co się dzieje w Polsce - pytał uradowany tata.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że mnie tu nie chcesz - krzyknęłam zdenerwowana. Powinnam się czasami opamiętywać.
- To nie prawda. Bardzo się cieszę, że jesteś. Tęskniłem za Tobą. Brakowało mi Ciebie - rzekł smutny ojciec. Powiedzmy, że nawet trochę mu wybaczyłam. Ojca ma się jednego.
- Dobra, już dobra, mogę wiedzieć gdzie jest mój pokój?? - zapytałam
- Ja Cię zaprowadzę - rzekła narzeczona mojego taty, Vanessa. Nie chciałam z nią iść, ale byłam już zmęczona.
- Okej - powiedziałam i ruszyłam za kobietą. Po dwóch minutach znalazłam się w całkiem dużym pokoju. Nawet był, ładny, w kolorze błękitu. Było bardzo dużo szafek, półek i innych. Od razu się rozpakowałam. Zauważyłam na biurku laptopa więc szybko go włączyłam i połączyłam się z internetem. Przejrzałam trochę facebooka i weszłam na nowinki z planu serialu "Violetta". Nie było nic ciekawego więc ogarnęłam się przed snem. Kiedy znalazłam się w łóżku od razu zasnęłam. Obudziły mnie leniwie wstające promienie słońca. Ubrałam się w swój najlepszy strój, sukienkę. Zeszłam na dół na śniadanie. W jadalnii zauważyłam tatę i Vanessą, czekali na mnie. Pierwszy raz ktoś na mnie czekał. To nawet fajne uczucie wiedzieć, że ktoś się z Tobą liczy.
- Dzień dobry - powiedziałam uradowana
Wszyscy odpowiedzieli mi tym samym. Usiadłam do stołu po czym zaczęłam jeść. Śniadanie było przepyszne. Po skończonym posiłku tata zaproponował, żebym zwiedziła Buenos Aires razem z nim i Vanessą. Mają dzisiaj wolne. Na początek podeszłam sceptycznie do tego pomysłu, jednak jak się później okazało myliłam się. Nasza trójka świetnie się bawiła w mieście. Byliśmy w teatrze, na lodach i ogólnie w całym mieście. Tutaj jest na prawdę bardzo pięknie. Gdy wróciliśmy do domu było bardzo późno. Szybko się umyła i ogarnęłam. Położyłam się od razu spać. Następnego dnia poczułam się rześka i wypoczęta a przede wszystkim szczęśliwa. Ubrałam się w jeansowe czerwone shorty, założyłam niebieską bokserkę, którą schowałam dodatkowo w spodnie. Na nogi założyłam nie za wysokie koturny. Z moich włosów uplotłam kłosa, dość niestarannego. Kiedy byłam gotowa gotowa zeszłam na śniadanie.
- Witaj córeczko, jak się spało- zapytał tata
- Bardzo dobrze dziękuję i dzień dobry - odpowiedziałam
- Co chciałabyś dzisiaj robić?? - spytał ponownie mój rodziciel
- Mogłabym przejść się samotnie po Buenos Aires?? + zapytałam'
- No dobrze. ale wolałbym by ktoś z Tobą poszedł - odparł ojciec
- A nie mogę sama?? Nic mi się nie stanie - powiedziała - Proszę
- No dobrze, już dobrze idź, ale uważaj na siebie. Jakby co to zadzwoń do mnie. Tu masz klucze. Ja i Vanessa wrócimy dopiero na kolację - powiedział tata i wręczył mi klucze. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam. Nie wiedziałam jeszcze gdzie dokąd pójdę. Chodziłam po Buenos z jakieś dwadzieścia minut. Po chwili zachciało mi się pić. Zauważyłam małą kawiarnie w pobliżu. Weszłam do środka i ustawiłam się do kolejki. Kiedy już przyszedł czas na zamawianie poprosiłam o dużą mrożoną kawę. Wręczyłam sprzedawczyni odpowiednią sumę i wzięłam napój. Szłam teraz parkiem do domu. Nikogo nie poznałam. Nawet nie wiem ile czasu spędziłam włócząc się po mieście. Chciałam sprawdzić, która godzina gdy nagle jakaś zamyślona osoba wpadła na mnie oblewając mnie i mój telefon kawą. Kostki lodu wpadły mi pod bluzkę. Zaczęło mi się robić zimno. Kidy zobaczyłam kto mnie oblał nie wiedziałam czy mam być szczęśliwa czy mam się złościć.
~K.E.M
***
Kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się podoba. JEŚLI JUŻ WESZLIŚCIE PROSIMY O KOMENTARZE (MOŻNA USTAWIĆ NA ANONIM). Pozdrawiamy.
środa, 28 sierpnia 2013
ROZDZIAŁ I
Dzisiaj pierwszy dzień wakacji. Normalnie to bym się cieszyła, ale teraz nie mam powodu do śmiechu. Właśnie się pakuję. Za jakieś trzy godziny mam samolot do Argentyny. Z lotniska odbierze mnie tata razem ze swoją dziewczyną. Nie wiem czy wytrzymam ten miesiąc. Nagle otworzyły się drzwi. W progu stała mama.
- Szybciej, szybciej nie mam zamiaru na Ciebie czekać do jutra - krzyknęła na mnie mama
- Nie musisz czekać. Sama doskonale sobie poradzę - powiedziałam
- Nie interesuje mnie to. Masz dziesięć minut. Za godzinę będziesz już na lotnisku - rzekła niezadowolona rodzicielka.
- Jak to? Wylot mam dopiero za trzy godziny - odparłam z niezadowoleniem.
- Dobrze wiesz, że ja też wyjeżdżam. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle zawiozę Cię na lotnisko- krzyknęła rozgniewana kobieta.
- Nie wierzę! Jak mogłaś mi zrobić coś takiego. Dobrze wiesz, że nienawidzę taty - powiedziałam- Zresztą Ciebie też nienawidzę - dodałam cicho.
- Nie pyskuj. Za pięć minut przy samochodzie i bez dyskusji - powiedziała mama po czym wyszła trzaskając drzwiami. Nie chciałam się z nią więcej kłócić, więc pospiesznie dopakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zaczęłam czesać swoje długie brązowe włosy. Założyłam na siebie jeansowe shorty, tenisówki i czerwony t-shirt. Przez głowę nałożyłam małą torebeczkę, w której miałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Pół godziny później siedziałam samotnie na lotnisku. Byłam bardzo smutna. Mama nawet nie przytuliła mnie na pożegnanie. Jedyne co teraz widziałam to tablica informująca o odlotach do poszczególnych krajów. Mój samolot odlatuję do Londynu za dwie godziny. Tam będę miała przesiadkę. Po chwili nudy stwierdziłam, że nie mogę tak dalej siedzieć, więc poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam najnowszy numer "Bravo" i wróciłam na swoje miejsce. Na początek w ogóle nie otworzyłam gazety, ponieważ speszyła mnie obecność nieznajomego mężczyzny. Po paru minutach obca osoba sobie poszła. Myślałam, że nigdy nie odejdzie. Zaczęłam czytać moje ulubione czasopismo. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to obsada serialu Violetta na okładce. Ciekawe co się stało. Szybko znalazłam odpowiadającą temu artykułowi stronę. Po prawej stronie były zdjęcia z planu z trzeciego sezonu. Po lewej stronie był artykuł o Jorge Blanco, aktorze który gra Leona w "Violetcie". Okazało się, że dziewczyna aktora zostawiła go dla innego. Pisze tu, że Stephie zerwała z nim dlatego, że był dla niej zbyt arogancki i zarozumiały. Zresztą nie dziwię się jej. W serialu Leon jest bardzo kochany, ale wątpię czy w realu także. Kiedy byłam na ostatniej stronie usłyszałam komunikat o tym, że mój samolot odlatuje.
5 godzin później
Droga do Buenos bardzo szybko minęła. Zdrzemnęłam się na dwie godziny. Kiedy wychodziłam z samolotu nie mogłam nigdzie znaleźć taty. Przecież wiem jak wygląda. Zaczęłam się niepokoić. Nagle ktoś zaczął wołać moje imię. Obróciłam głowę a tu...
~K.E.M
***
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. PROSIMY O KOMENTARZE, OBSERWOWANIE I DAWANIE+1. POZDRAWIAMY.
- Szybciej, szybciej nie mam zamiaru na Ciebie czekać do jutra - krzyknęła na mnie mama
- Nie musisz czekać. Sama doskonale sobie poradzę - powiedziałam
- Nie interesuje mnie to. Masz dziesięć minut. Za godzinę będziesz już na lotnisku - rzekła niezadowolona rodzicielka.
- Jak to? Wylot mam dopiero za trzy godziny - odparłam z niezadowoleniem.
- Dobrze wiesz, że ja też wyjeżdżam. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle zawiozę Cię na lotnisko- krzyknęła rozgniewana kobieta.
- Nie wierzę! Jak mogłaś mi zrobić coś takiego. Dobrze wiesz, że nienawidzę taty - powiedziałam- Zresztą Ciebie też nienawidzę - dodałam cicho.
- Nie pyskuj. Za pięć minut przy samochodzie i bez dyskusji - powiedziała mama po czym wyszła trzaskając drzwiami. Nie chciałam się z nią więcej kłócić, więc pospiesznie dopakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zaczęłam czesać swoje długie brązowe włosy. Założyłam na siebie jeansowe shorty, tenisówki i czerwony t-shirt. Przez głowę nałożyłam małą torebeczkę, w której miałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Pół godziny później siedziałam samotnie na lotnisku. Byłam bardzo smutna. Mama nawet nie przytuliła mnie na pożegnanie. Jedyne co teraz widziałam to tablica informująca o odlotach do poszczególnych krajów. Mój samolot odlatuję do Londynu za dwie godziny. Tam będę miała przesiadkę. Po chwili nudy stwierdziłam, że nie mogę tak dalej siedzieć, więc poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam najnowszy numer "Bravo" i wróciłam na swoje miejsce. Na początek w ogóle nie otworzyłam gazety, ponieważ speszyła mnie obecność nieznajomego mężczyzny. Po paru minutach obca osoba sobie poszła. Myślałam, że nigdy nie odejdzie. Zaczęłam czytać moje ulubione czasopismo. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to obsada serialu Violetta na okładce. Ciekawe co się stało. Szybko znalazłam odpowiadającą temu artykułowi stronę. Po prawej stronie były zdjęcia z planu z trzeciego sezonu. Po lewej stronie był artykuł o Jorge Blanco, aktorze który gra Leona w "Violetcie". Okazało się, że dziewczyna aktora zostawiła go dla innego. Pisze tu, że Stephie zerwała z nim dlatego, że był dla niej zbyt arogancki i zarozumiały. Zresztą nie dziwię się jej. W serialu Leon jest bardzo kochany, ale wątpię czy w realu także. Kiedy byłam na ostatniej stronie usłyszałam komunikat o tym, że mój samolot odlatuje.
5 godzin później
Droga do Buenos bardzo szybko minęła. Zdrzemnęłam się na dwie godziny. Kiedy wychodziłam z samolotu nie mogłam nigdzie znaleźć taty. Przecież wiem jak wygląda. Zaczęłam się niepokoić. Nagle ktoś zaczął wołać moje imię. Obróciłam głowę a tu...
~K.E.M
***
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. PROSIMY O KOMENTARZE, OBSERWOWANIE I DAWANIE
wtorek, 27 sierpnia 2013
PROLOG
Cześć, mam na imię Lena. Wczoraj skończyłam siedemnaście lat. Mieszkam w Polsce, niedaleko Poznania razem z mamą. Tata nas zostawił z jakiś rok temu. Zakochał się w innej i wyjechał za nią do Buenos Aires zostawiając mnie zupełnie samą. Nigdy mu tego nie wybaczę. Jedyną osobą, którą darzyłam zaufaniem była babcia. Niestety zmarła pół roku temu. Do tego moje trzy jedyne koleżanki wyjechały na wakacje. To jest koszmar! Zostałam sama. Jedyne co mnie jeszcze trzyma to telewizja. Oglądam dużo seriali. Najbardziej lubię "Violettę". Tak wiem. Pewnie myślicie, że jestem za stara na takie filmy. Uważam inaczej. Przynajmniej czasami się wczuwam i godziny mijają. Lubię sobie śpiewać. Tylko wtedy z moich ust wydobywają się jakiekolwiek słowa. Nawet nie mogę porozmawiać z mamą, która już siedemnaście lat obwinia mnie za zakończenie swojej kariery w modelingu. Myślę, że wolałaby gdybym w ogóle się nie urodziła, nie miałaby problemu na głowie.Najgorsze jest to, że mama wysyła mnie do Argentyny do ojca a sama wyjeżdża na jakieś głupie wyspy ze swoim fagasem. Sama nie wiem kogo bardziej nienawidzę ojca czy matki. Moje życie to same chmury, za którymi nie ma słońca. Czy kiedyś ujrzę jego blask??
~K.E.M
***
To na razie prolog. Mamy nadzieję, że się wam podobał. Rozdział już wkrótce. PROSIMY O KOMENTARZE, OBSERWOWANIE I DAWANIE +1. Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy.
~K.E.M
***
To na razie prolog. Mamy nadzieję, że się wam podobał. Rozdział już wkrótce. PROSIMY O KOMENTARZE, OBSERWOWANIE I DAWANIE +1. Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy.
Cześć wszystkim ;d
Ogólnie to nazywamy się K.E.M. To inicjały naszych trzech imion. Dwie z nas mają po 15 lat a jedna 16. Założyłyśmy tego bloga po to by pisać opowiadanie. Cały projekt ma opisywać trudne życie nastolatki, która jest wielką fanką serialu "Violetta". Co się stanie gdy na prawdę spotka całą obsadę?? PRZEKONAJCIE SIĘ.
Subskrybuj:
Posty (Atom)