niedziela, 20 października 2013

ROZDZIAŁ VII

Podniosłam chłopaka i z trudnością zaniosłam go do domu. Położyłam go na kanapie w salonie. Jego twarz była zakrwawiona .
- Co Ci się stało? - zapytałam zdezorientowana
- Zaatakował mnie jakiś chłopak od Stephie i jego koledzy - z ledwością mówił Jorge
- A co z Twoim brzuchem? - dopytywałam
- Jeden z tych ludzi przejechał mi nożem po brzuchu - powiedział trzymając się rany
- Zdejmij koszulkę - odrzekłam - Po to bym mogła Ci opatrzyć ranę - dodałam, ponieważ widziałam twarz Blanco
- Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie znajomości - odrzekł i lekko się uśmiechnął
- To nie jest chyba najlepszy moment na żarty, tu chodzi o Twoje zdrowie. Idę po apteczkę - rzekłam i skierowałam się w stronę łazienki. Ręce mi się
trzęsły. Gdy weszłam do toalety spojrzałam na lustro i zobaczyłam, że moja sukienka jest cała we krwi chłopaka. W końcu znalazłam szukaną rzecz i
wróciłam do chłopaka.
- Widzę, że przeszkodziłem Ci w planach - powiedział a ja znowu spojrzałam na sukienkę
- Przymierzałam prezent od ojca - wydukałam
- Bardzo Cię przepraszam, za to że ją zniszczyłem. Kupię Ci nową, taką samą - odrzekł
- Teraz mamy ważniejszą sprawę - powiedziałam - Zdejmij tą koszulkę muszę Cię opatrzyć - dodałam
- Pomożesz mi, ponieważ nie mam siły - powiedział lekko wzdychając z bólu
- Dobrze wstań - rzekłam. Serce zaczęło mi mocniej walić. Próbowałam się uspokoić, żeby tego nie zauważył. Gdy już wstał powoli i delikatnie
zdjęłam jego koszulkę. Nie sądziłam, że jest aż tak dobrze umięśniony. Serce zaczęło mi znowu mocniej bić, ale wiedziałam, że muszę opatrzyć mu
tą ranę. Nie była aż taka głęboka, ale nadal leciała z niej krew. Postanowiłam oczyścić ranę. Ręce strasznie mi się trzęsły, ale jakoś dawałam radę.
Starałam się nie patrzeć w oczy chłopaka. W końcu skończyłam.
- Na pewno nie chcesz jechać do szpitala, ja nie wiem czy dobrze to zrobiłam - rzekłam
- Nie nie chcę nigdzie jechać. Poza tym świetnie dałaś sobie radę - powiedział Jorge uśmiechając się do mnie.
- Idę po rzeczy byś mógł się umyć - powiedziałam i chciałam już iść, ale Jorge przyciągnął mnie do siebie. Ręką dotknęłam jego klatki piersiowej.
Spojrzałam w jego duże oczy.
- Bardzo Ci dziękuję za opiekę, jesteś bardzo miła i dobra - odpowiedział i zaczął się do mnie przybliżać. Wzięłam głęboki wdech, on patrzył
prosto w moje oczy. Serce zaczęło walić jak oszalałe. Nasze usta w końcu się spotkały. Czułam jego ciepłe ciało. Czułam motylki w brzuchu.
Chciałabym by ta chwila trwała wiecznie. Ten pocałunek był delikatny a zarazem namiętny. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam
się nieśmiale. Widziałam, że chłopak jest trochę zakłopotany.
- Przyniosę Ci rzeczy - powiedziałam i wstałam. Następnie się odwróciłam i poszłam szybko do pokoju ojca. Było mi bardzo gorąco. Szukałam
rzeczy, które będą pasowały na chłopaka. W końcu znalazłam i wzięłam również ręcznik. Poszłam do Jorge ale on już spał. Położyłam ubrania
na krześle obok, a jego przykryłam kocem. Wyglądał tak słodko, mimo że ni dawno został pobity. Nie mogłam uwierzyć w to, że Jorge Blanco mnie
pocałował. Mnie zwykłą dziewczynę. Poszłam do swojego pokoju. Zdjęłam sukienkę i założyłam koszulkę. Lucia robiła mi porządek w szafie i nie
mogłam teraz nic znaleźć. Byłam taka zmęczona, że nic mi się nie chciało. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.

K.E.M
_________________________________________________________________________

Macie w końcu ten rozdział. Byłby dłuższy, ale nie było 15 komentarzy, szkoda ;/ Kolejny już wkrótce. PROSIMY O OBSERWOWANIE, DAWANIE +1, I KOMENTOWANIE.

NOWY ROZDZIAŁ= 17 KOMENTARZY


sobota, 5 października 2013

ROZDZIAŁ VI CZĘŚĆ II

       Zaczęłam przybliżać się do chłopaka, aby sprawdzić co mu się stało. Nagle młodzieniec wybuchnął śmiechem.
- Żartowałem - powiedział
- To nie było śmieszne - rzekłam, podniosłam się i odeszłam. Jednak chłopak chwycił mnie za nadgarstek. Automatycznie się obróciłam w jego stronę i popatrzyłam w jego oczy.
- Przepraszam, nie chciałem Cię rozzłościć. Nie sądziłem, że aż tak się przejmiesz - wyznał
- Myślałam, że na prawdę coś Ci się stało - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- A jeżeli Ci to dam to nie będziesz już zła? - rzekł Jorge i wyciągnął ze swojej kieszeni bransoletkę i pomachał mi nią przed oczyma.
- To prezent od mojej babci - krzyknęłam i przytuliłam chłopaka. Po chwili oprzytomniałam i odsunęłam się od chłopaka. Czułam, że robię się cała czerwona.
- Bardzo dziękuję - odrzekłam zawstydzona
- Nie masz za co dziękować, zgubiłaś ją a ja ją odnalazłem. Ważne byś była szczęśliwa - rzekł uśmiechając się do mnie.
- Wiesz, co jeszcze raz Ci dziękuję, ale muszę już iść do domu. Robi się późno - odpowiedziałam.
- Lepiej Cię odprowadzę, jest już ciemno - dodał Jorge
- Nie musisz. Sama sobie świetnie poradzę - mówiłam
- Wolałbym Cię sam odprowadzić - nalegał coraz bardziej
- Dobrze, widzę, że nie odpuścisz. Chodźmy już jak mamy iść - wiedziałam, że przez to dowie się gdzie mieszkam, nie chciałam tego.
- To prowadź - powiedział chłopak i zaczęliśmy iść. Po drodze trochę rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było nawet fajnie.
- Chodźmy troszkę szybciej robi się coraz ciemniej a ja nie chcę by ktokolwiek nas zaczepił czy coś - rzekłam i zapięłam swoją granatową bluzę.
- Ze mną nic Ci nie grozi. Nie musisz się bać. - powiedział i przybliżył się do mnie, równocześnie ocierając się o moją rękę. Nie chciałam się odsunąć, żeby chłopak źle tego nie zrozumiał. Nagle zadzwonił telefon.
- Ooo zatrzymałaś ten telefon - rzekł
- Przepraszam, ale to mój tata. Muszę odebrać - wydukałam i szybko odebrałam komórkę. Zaczęłam mówić po Polsku, by Jorge nic nie zrozumiał.
- Halo tato co się stało?- zapytałam
- Czemu mówisz po polsku? Znudził Ci się hiszpański? - zapytał ojciec
- Nie po prostu chciałam porozmawiać w ojczystym języku - odpowiedziałam - a po co dzwonisz tato? -dodałam
- Powinnaś już być dawno w domu. Martwię się o Ciebie. Gdzie jesteś? - powiedział trochę wyższym tonem niż wcześniej.
- Idę już. Nie denerwuj się - powiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na Jorge i zauważyłam jego zdziwioną minę.
- O co chodzi? - rzekłam, ale już po hiszpańsku.
- Co to jest za język? - spytał zdezorientowany
- To był polski. Ja jestem z Polski, ale teraz mieszkam tutaj do czasu połowy wakacji - oznajmiłam
- Aha, myślałem, że jesteś już tutaj od dawna - odrzekł - Jak tam jest?
- No ogólnie może być. Latem jest gorąco, ale zimą pada śnieg i jest strasznie zimno.
- Może kiedyś wpadnę. Oprowadzisz mnie wtedy? - zapytał chłopak
- Może - powiedziałam. Nasze ręce znowu ocierały się o siebie więc tym razem lekko się odsunęłam. Po chwilce byliśmy już koło mojego domu.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, dobranoc - wydukałam
- Nie ma za co - rzekł po czym pocałował mnie w policzek i odszedł w ciemną stronę parku. Poszłam do domu a za nimi stał mój tata. Widziałam, że był z lekka zdenerwowany.
- Gdzie ty tak długo byłaś? - spytał
- Zwiedzałam - odpowiedziałam - idę do swojego pokoju. Jestem troszkę zmęczona - dodałam. Usłyszałam, że tata coś tam jeszcze mówił, ale już go nie słuchałam. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku myśląc o dzisiejszym dniu. Rozmyślałam o Jorge i Ruggero i reszcie, których spotkałam.

Dwa tygodnie później

      Przez ostatnie czternaście dni nie działo się nic ciekawego. Nie spotkałam już żadnego z członków obsady serialu. Od tygodnia jestem sama w domu, ponieważ tata razem z Vanessą wyjechali w podróż przedślubną. Co drugi dzień przychodziła Lucia - gospodyni domu mojego ojca, po to by ogarnąć dom, kwiaty i inne. Mogłabym sama się tym zająć, ale tata nie chciał bym była samotna przez ten czas. Nie chciałam by to z mojego powodu odkładali wyjazd, na który tak bardzo czekali. Nagle ktoś zapukał do drzwi, pewnie to Lucia. Poszłam otworzyć i się nie myliłam. Wpuściłam kobietę do środka, przywitałam się z nią. Następnie każda z nas udała się w swoją stronę. Ja do pokoju a ona do kuchni. Muszę w końcu się ubrać. Cały dzień byłam w piżamie. Wiem, że już wieczór, no ale cóż. Dziś mam imieniny. Dostałam masę życzeń na fejsie. Tata z Van przysłali mi błękitną sukienkę. To jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam. Nie była ani za długa, ani za krótka. Miała śliczny krój. Była bez ramiączek i nie miała żadnych dodatków. Po chwili zaczęła wołać mnie Lucia.Pędem pobiegłam na dół do kuchni.
- Ja już wychodzę, jedzenie masz w mikrofali. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Do pojutrze - powiedziała
- Bardzo Ci dziękuję. Nie przychodź proszę za dwa dni. Pokażę Ci, że sam sobie radę sama - odezwałam się
- No dobrze, już prosisz mnie o to od pewnego czasu. Spełnię Twoją prośbę w końcu dziś Twoje imieniny. Przyjdę za cztery dni - odrzekła Lucia i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Następnie wyszła. Zauważyłam, że na dworze jest już dość ciemno. Poszłam do kuchni zjeść przygotowany przez Lucię obiad. Po wyłączeniu mikrofali zaczęłam jeść. Po posiłku udałam się do pokoju i zaczęłam mierzyć sukienkę. Gdy już ją ubrałam usłyszałam czyjeś krzyki przed moim domem. Ktoś się bił, a raczej kogoś bito. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Wybiegłam na dół, otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć o pomoc i po policję. I tak pewnie nikt by nie zareagował. Po chwili trzech mężczyzn uciekło zostawiając jakiegoś chłopaka na ziemi. Postanowiłam do niego podejść. Uklękłam by sprawdzić kto to i jak się czuje poszkodowana osoba. Chłopak trzymał się za brzuch. Okazało się, że osobą, którą spotkało to nieszczęście był Jorge Blanco.

__________________________________________________________________

To druga część opowiadania. Dziękujemy, że jesteście z nami. Dziękujemy za komentarze. Mamy nadzieję, że się wam podobało. Dodawajcie komentarze, obserwujcie i w ogóle bądźcie z nami.

NOWY ROZDZIAŁ = 15 KOMENTARZY (Tylko każdy osobno, bo wiecie my się dowiemy)

POZDRAWIAMY ~ K.E.N